Mam kilku znajomych, dwóch nawet w moim wieku, którzy pewnego czasu wylądowali w szpitalu psychiatrycznym. Powiem tak, to jest najgorsze co mogło ich spotkać.
Mimo iż nie wspominają tych chwil najlepiej, czasem obserwuje jak rodzi się w nich chęć powrotu… bo tam łatwiej. Jeden nawet traktuje to miejsce jak sanatorium. Jak tylko sobie nie radzi w tzw. „normalności„… szuka sposobu by dostać się tam spowrotem. Cały katalog sklasyfikowanych psychicznych chorób sprawia, że ma cały wybór możliwości działania.
Zastanawia mnie tu jedno… czym wg lekarzy, psychologów i psychiatrów jest normalność? Jak odróżnić człowieka chorego, od człowieka zdrowego?
Rozmawiając z tymi ludźmi na temat terapii jakie były na nich prowadzone, znalazłem kilka cech wspólnych:
- Lekarstwa dla świętego spokoju (zwykle te same dla każdego na oddziale, niezależnie od choroby), co dziwne lekarstwa te miały dwie cechy wzmagały senność i apetyt. Czy trawienie jakoś wpływa na samopoczucie, na myślenie? W szkole mi mówili, że im więcej się trawi w danej chwili, tym trudniej sie myśli. Więc lepiej bym zadania robił na głodzie, najwyżej na szklance jakiegoś napoju, a nie od razu po objedzie, bo wtedy gorzej się myśli. Podobnie ze snem – śpimy, a tym samym w tym czasie nie myślimy.
Moja mama ma taki sposób, na własną psychoterapię, jak coś jej nie wychodzi, jak coś jest źle idzie spać. Środek dnia potrafi się położyć i zasnąć, tylko i wyłącznie po to by nie myśleć – wywołuje w sobie stan zmęczenia i senności. Znam jeszcze ludzi, którzy robią inaczej, w razie jakichkolwiek stresów sięgają po jedzenie. Jeszcze jednym wyjściem jest sięganie po alkohol czy papierosy, które też służą praktycznie tylko temu, by na chwilę oderwać sie od dręczących człowieka myśli. Są jeszcze tacy, którzy wybrali inna drogę, gdy tylko zbierze się na myślenie by nie zwariować idą się pomodlić, pomedytować czy też zwyczajnie pooglądać telewizje.
- Zajęcia praktyczne (pracownia plastyczna). To myślę chyba jeden z ważniejszych aspektów, zauważ czytelniku, pracując – nie myślisz. Jeśli tylko złapiesz się w wir tworzenia, nic innego poza tworzeniem nie istnieje, nawet czasu czasem nie ma jak odliczać. Weź kredki i zacznij malować zobaczysz co się z tobą stanie. Praca pozwala się oderwać od dręczących pacjenta myśli.
W tzw. normalnym życiu funkcje tą pełni nasza praca, te 8 godzin dzień w dzień. Praca nie pozwala się nam zanurzyć zbytnio w jedną myśl. Idziemy do pracy myślimy o pracy, idziemy do domu, myślimy o domu. Gdybyśmy zbytnio pogrążyli się w jednym, mogłoby to stanowić zagrożenie…
- Zajęcia ruchowe (przykładowo tai-chi). Zajęcia ruchowe podobnie jak pracownia, zabierają czas, zabierają czas i myśli.
Czytałem jakiś poradnik dla biznesmenów, kazali tam codziennie rano biegać i ćwiczyć. Tłumacząc to lepszym dotlenieniem organizmu. Być może nie zaprzeczam, mają te ćwiczenia jednak jeszcze inną cechę. Jeśli tylko są odpowiednio dynamiczne, lub połączone ze słuchaniem muzyki. Sprawiają, że te 15 minut jesteśmy całkowicie przez nie pochłonięci. A co z tym idzie oczyszczamy na chwilę swój umysł ze wszystkich dręczących nas myśli.
- Rozmowy z psychologiem. To taki kulminacyjny punkt, bo o czym tu rozmawiać? Rozmowa jest jednak bardzo prosta i przypomina rozwiązywanie zadań. Jeśli pacjent ma jakieś zadania w życiu i przedstawi je na tej rozmowie ma szanse wyjść ze szpitala (pod dodatkowym warunkiem, że nie stanowi zagrożenia). Jeśli powie „mam cel w życiu” będzie wszystko w porządku. Gorzej z tymi co tych celów nie mają…
Wyznaczanie i realizowanie celów to jak nakręcanie zegara. A życie w społeczeństwie to bycie takim nakręconym zegarem. Wyznacz sobie cel, nakręć się a będzie wszystko dobrze. W normalnym życiu dla jednych tym celem jest rodzina, kariera zawodowa czy też naukowa, biznes itd.
Czym zatem jest bycie normalnym?
Taki głupi wniosek mi się nasunął: Bycie normalnym to nic innego jaka rutyna życia i umiejętność radzenia sobie z nią. Nakręcamy się celami i ich realizacją, dzięki czemu możemy siebie nazwać normalnymi. Czy to rodzina, pieniądze, kariera wszystko jedno funkcja ta sama – nakręcenie zegara. I tak od wieków…
Chciałem jednak zadać pytanie, czy praca, wyznaczanie celów i ich realizacja to wszystko co możemy od życia oczekiwać?