Wczoraj byłem tam…

oświęcim

Podjechał BUS – napis OŚWIĘCIM – wsiadłem. Nie byłem jeszcze nigdy. Dojechałem – wchodzę… cisza, tylko ktoś po japońsku czy też chińsku gada – mówi jakby nie mówił.

Dalej chodzę od budynku do budynku – już tylko cisza, słyszę tylko swoje kroki. Nikt nie krzyczy – nikogo tu nie ma – chciałbym kogos usłyszeć – choćby jęk, nie ma nikogo. Cisza…

Idę szybciej, coraz szybciej – uciekam. Świeczki zapalone zwalniam – stoję – coś się rusza – płomień.

Co robić – nie wiem, idę więc dalej, chciałbym coś powiedzieć, krzyknąć – powalczyć z ciszą.

Powalczyć z ciszą – walka to takie ludzkie. To co tu się stało też przecież było ludzkie… ludzie to zrobili.

Ludzkie jest to co ludzie zrobili.

Przede mną księga wpisów… wezmę długopis wpiszę się, to będzie moja idea, moja walka – mam rozwiązanie na niemoc – zostawie ślad. Otwieram księgę – czytam.

Niemcy – nie zapomnę wam tego.
Magda z Wrocławia

Zamykam księgę – nie wpiszę się – nie chcę z tym walczyć. Dla kogo miałby być ten ślad – nikogo nim nie wskrzeszę. Jedyne co śladem mógłbym zrobić to wzbudzić nową idee, nową ideologie.

Włóż miecz swój do pochwy; wszyscy bowiem, którzy miecza dobywają, od miecza giną.

Znowu bym krzyknął, nikt mnie nie uslyszy, ale bym krzyczał. Nie tym razem będę milczał, będę kolejnym zdjęciem więźnia na ścianie, będę milczał. Tyle było ludzi przede mną, nie znam nawet ich imion, nie znam ich myśli – nie znam nic.

Jedyne co o nich wiem to wiem, że żyli. To zdjęcie na ścianie – nie myśli, ono nie mówi, ono jedynie świadczy, że to był człowiek, kochał, żył i był piekny – nic poza tym – wszystko co ponadto wymyślili ludzie.

Idę dalej w milczeniu… jedyne co wiem to, to że żyje. Wchodzę do kolejnego pomieszczenia, a tam napis:

tu esessmani zgładzili wiele ludzi, zachowaj milczenie

Stoję w środku i milczę, patrzę – czas który istniej tylko w moich myślach się tu zatrzymał. Patrzę i widzę – teraz to zwykła czerwona cegła, zwykły metal, trochę sadzy. Oczy mnie kłamią czy jak? Myśli swoje – oczy swoje.

Myśli chcą pamięci, chcą idei, chcą kolejnego zadania, kolejnej walki, kolejnego pragnienia. Oczy widzą, jedynie widzą, kolory, kształty – nic poza tym. Oczy żyją, myśli chcą smierci za życia.

Umiem umierać żyjąc.

Stoję… Stoję… Stoję… Cisza, spokój, nie nawet muchy. Może pół godziny minęło – ciało mówi, że zimno. Myśli mówią – co z tego, że Ci zimno, tyle ludzi tu życie straciło, a ty cierpisz na głupie zimno – zachowujesz się jakbyś był zwięrzęciem.

Być zwierzęciem, czy być myślami?

Wybrałem. Wychodzę tam gdzie cieplej, jestem zwierzęciem. Zwierzę by tego wszystkiego co tu zobaczyłem nie zrobiło – to zrobiły myśli.

Wychodząc przepuszczam wycieczkę, tym razem chyba z Izraela, uśmiecham się do nich oni się uśmiechają do mnie.

Nie znamy imion pomordowanych, nic nie znamy, nie znamy ich myśli, mamy tylko świadectwo że byli, wiemy też, że my żyjemy – uśmiechamy się, widzimy się. Jeszcze nie wydostałem się z tej ceglanej układanki, a jestem już szczęśliwy, bo nie ma nieszczęścia – nieszczęście to tylko myśli 🙂

Z nieszczęściem, mogę tylko walczyć, nieszczęściem mogę się tylko podzielić…

Włóż miecz swój do pochwy; wszyscy bowiem, którzy miecza dobywają, od miecza giną.