Dlaczego palili czarownice, a nie czarnoksiężników?

fireDziś taka mała dygresja apropo tego czego można się nauczyć z historii… Kościół katolicki w swoich dziejach miał okres palenia czarownic… pytanie tylko czemu ten okres kojarzymy z paleniem czarownic a nie czarnoksiężników? Dziś kościół katolicki pali kolejnego demona tym razem gender i coś czego lepiej nie wypowiadać by nie zostać opętanym przez przypadek.

Analizując historię łatwo zauważyć pewną korelację, ciemne wieki średniowiecza (moment pojawiania się wizerunków demonów jako kobiet),  dziwnie korelują wraz ze wprowadzeniem obowiązkowego celibatu (XI wiek, w ramach tzw. reformy gregoriańskiej). Gdyby analizować taką historię psychoanalitycznie, łatwo zauważyć pewien schemat.

Wprowadzenie Celibatu – > kobiety które pociągają, stają się źródłem zła, bo wyzwalają popędy u duchownych w celibacie i skłaniają ich do grzechu. -> Zamiast zobaczyć „grzech” w sobie lepiej zlikwidować go u innych, najlepiej spalić źródło popędów – czarownice, demony.

I od tamtej pory wszystko co związane z seksem w kościele katolickim można uznać za demoniczne… bo wyzwala popędy, które przecież są zakazane celibatem, są grzechem i kuszą…

Dziś na szczęście czarownic nie palimy, choć wszystko co może się kojarzyć z seksem nadal jest demoniczne i zakazane…

Popędy mamy dwa: agresja i seks, nie da się ich oszukać, tak nas Bóg stworzył, jeśli próbuje się wyhamować w którymś z tych popędów.. mamy do wyboru sublimacje (zaspokojenie popędu czymś łagodniejszym np tylko myślami że coś robimy, agresywną grą komputerową, czy też choćby 'miłością do Boga’ – niektórzy potrafią podobno itd.), depresje (głęboko zahamowany wkurw) lub inną dolegliwość.

Sublimacja jest jednak bardzo trudna do wykonania, częściej kończy się na wyprojektowaniu swoich popędów na innych… (sądzeniu ze inni mają tak jak my i zwalczaniu tego  u innych), i tak właśnie ktoś w czarnej sutannie często kojarzy nam się z tym który będzie zwalczał 'seks’ i popędy w nas… A prawda jest taka, że chciałby te popędy zwalczyć w sobie… Oczywiście nie dotyczy to wszystkich, bo są zapewne tacy, którzy potrafią nieźle sublimować. Ale Ci którzy nie potrafią prędzej czy później popadają w paranoje… i coraz to dziwniejsze upodobania…

To taka mała dygresja po przeczytaniu pierwszych stron Bibli, gdzie dowiedziałem się człowiek stworzył człowieka mężczyzną i kobietą, a jednocześnie na swoje podobieństwo. Innymi słowy ten Bóg to zapewne jest i jednym i drugim 🙂 A ukrywanie tego i okłamywanie się kończy się stosem 😛